Najlepszy Serwer w Polsce!
Nowy użytkownik
- Czarnuchu, wiesz co?! I-G-S-F na tym kwadracie, ot co!
Insane Grape Families - jeden z ulicznych setów na tym cholernym South Central, znajdującym się w Los Angeles - w mieście zbrodni, przemocy i strachu. IGSF zasiedliło się na Jefferson, jednakże większość społeczeństwa nazywa tą ulicę jako GRAPE STREET. Członkami gang na tak zwanym "Grape Street" są czarnoskórzy gangsterzy w wieku nawet od czternastu lat do trzydziestu - przeważnie osoby z takim wiekiem to pierdolona elita wsród ulic brudnego South Central. Gang reprezentuje barwę purpurową, w końcu nazywają swoją dzielnicę "Grape Street", co oznacza w wolnym tłumaczeniu "Ulica Winogron", a wszyscy wiemy jakiego koloru są winogrona. Tak więc, członkowie gangu są dosyć przywiązani do dzielnicy, ale też do siebie samych, albowiem są dla siebie jak bracia. Od kiedy nastąpił dwudziesty pierwszy wiek w grę wszedł hajs, kasa, prezydenty, wszystkie te nazwy prowadzą do jednego słowa - pieniądzę. Pieniądz też się liczy dla członków gangu, tak samo jak dla Oryginalnych Gangsterów, mimo, że Oryginalni mają ich po prostu więcej, bo dostają działkę od sprzedarzy pierdolonych narkotyków, broni i innego gówna które jest dość dochodowe. Gangiem przewodzi jeden czarnuch, na którego wołają Doub-C a dokładnie to Jamal " Doub-C " Twain . On jest najbardziej respektowny na swojej dzielnicy, w swych twardych rękach zaciekle trzyma władzę nad kurewskim setem IGSF.
Kim są gangsterzy z Grape Street? Prawdopodobnie kolejnym setem zabijającym widząc w tym zabawę jak i zysk. W ich planach jest zostanie prawdziwą potęgą na ulicach South Central, a także zdobywać duże zyski ze sprzedarzy narkotyków. Członków tego gangu jest prawdę mówiąc nie za dużo, jednak są to dosyć respektowane osoby na Jefferson, budzące respekt a dla niektórych strach. Trzymają się zasad, nie mają litości, są skłoni pomóc swoim ziomalom w każdej chwili. Zarabiają hajs kombinując przy tym, by się nie narobić, w dodatku w tej samej chwili popijają zimne Olde English. Na ich dzielnicy możesz dostrzec czarnuchów przyodzianych w purpurową barwę bandany, czarną bandanę a także zwykłych czarnuchów którzy prawdopodobnie zamieszkują te osiedle, bądź okolice. Jak wiadomo, South Central to nie jest bezpieczne terytorium, tak więc Grape St. też do takich nie należy - tam jest ciężko zyskać respekt, ciężko jest się wybić z dnia i jest dość niebezpiecznie szczególnie przez Insane Grape Street Families. Dlaczego? Są zdolni wpakować ci kulkę w łeb za byle gówno, wystarczy, że krzywo się skojrzysz na kogoś kto jest bardzo, bardzo respektowany na osiedlu i już masz przejebane. Jednak rzadko zabijają za takie błahostki, częściej spuszczają tak zwany wpierdol nowym czarnuchom, którzy muszą się jeszcze wiele nauczyć.
Słoneczny dzień w Los Angeles, na dzielnicy Jefferson, przy ulicy Grape, zaczął się jak zwykle tak samo. Grupa czarnoskórych przyjaciół trzymając się razem od czasów piaskownicy spotkała się na placu otoczonym domkami jednorodzinnymi. Było to ich główne miejsce spotkań już od dzieciaka i to właśnie tam przeżywali swoje pierwsze kłótnie, pierwsze bójki i pierwsze kłopoty z policją. Ta ostatnia rzecz przed momentem wymieniona nie była niczym nienormalnym na owej dzielnicy. Policja patrolowała tą część miasta bardzo często ze względu na panujący nieopodal gang z Glen parku, który głównie zajmował się handlem narkotykami oraz bronią i to na dość dużą skalę. Sama polityka tego miejsca nie różniła się niczym od dzielnic takich jak Ganton, czy El Corona, poza tym, że akurat na ulicy Grape nie było podziałów rasowych. Lecz ten dzień dużo w tym zmienił... Ten dzień, okazał się dla trzech chłopaków z paczki Grape ostatnim dniem wolności, ostatnim dniem dzieciństwa i zaczął dla nich ere dorosłości oraz przemocy, prostytucji i kłopotów na wagę życia lub śmierci.
Z pozoru dzień jak każdy inny, zaczęty od palenia świeżo ściętej marihuany pośród zapachu ciepła. Gorączka świecącego słońca dawała się we znaki każdemu jednemu obywatelowi Los Angeles. Takich upałów w tym miejscu nie było od dłuższego czasu i choć Kalifornijski klimat jest z góry uznawany za gorący, to jednak temperatura 37 stopni Celcjusza jest niemal nie do zniesienia. Paczka dziewięciu chłopaków mieszkających przy ulicy Grape spotkała się na ławce stojącej na trawniku otoczonym domkami jednorodzinnymi. Cień padający z drzewa pod którym stoi ławeczka dawał odetchnienie od panującej na dworze gorączki. Przyjaciele śmiali się, rozmawiali, a także podtrzymując swoją tradycję wymieniali się komiksami z X-man'em w roli głównej. Podczas takich głupot minęło im trzy godziny, tak więc Jamal, zwany przez przyjaciół Doub-C postanowił przejść się do nieopodal stojącego baru po jakieś fastfood'y dla siebie . Bar stał niedaleko parku Glen, gdzie panował gang West Click Bloods Hustlers 117'th street, wyjątkowo brutalni i bezwzględni gangsterzy ulic Los Angeles. Niektórzy powiadają że są porównywalni do Mara Salvatrucha 13 - latynoskiego gangu o bardzo specyficznych i brutalnych metodach torturowania i zabijania ludzi. Doub-C idąc w stronę baru wraz z swym przyjacielem Max'em o ksywce Bullet, napotkał dwóch członków gangu Bloods panującego właśnie na tej części dzielnicy Jefferson. Z początku wydawali się dość przyjaźni dla dwóch chłopaków, lecz z czasem zaczęli zadawać dość krępujące i niezręczne pytania dotyczące tego gdzie mieszkają, czy mają rodzinę, czy mają dziewczynę, czy mieli kłopoty z prawem kiedykolwiek, lecz chłopaki z Grape bronili się tym, że nie szukają problemów i śpieszy im się. Tym sposobem wymigania się od odpowiedzi jednak nie wskóerali zbyt wiele, a wręcz przeciwnie - zdrzaźnili tylko gangsterów, którzy bez zastanowienia wyciągneli swoje Colt'y i zaczęli mierzyć do dwójki niewinnych przyjaciół. Niemal od razu podjechał radiowóz policyjny i rozpętało się piękło - Członkowie gangu otworzyli ogień w stronę radiowozu, a policjanci odpowiedzieli tym samym. Po około dwóch minutach wszystkie strzały ucichły i było słychać tylko dźwięk syren policyjnych oraz karetki. Okazało się, że jeden z dwóch policjantów patrolujących tą część South Central został zabity - pocisk przebił tchawicę i stróż prawa wykrwawił się na śmierć ksztusząc się własną krwią. Dla Doub-C był to szok, tym bardziej, że po chwili zorientował się, że jego przyjaciel leży na ulicy w kałuży krwi w ogóle się nie ruszając. Zanim zdążył podbiec do Bulleta, jeden z policjantów zakuł go w kajdanki wystawiając mu bark podczas obezwładnienia. Zarzucono mu pomoc w ucieczce jednego z gangsterów, podczas gdy drugi jest reanimowany przez medyków w karetce. Gangster miał o tyle szczęścia, że kulka przeszła na wylot przestrzelając obojczyk, a drugi pocisk został w udzie tuż pod pośladkiem.Doub-C został natychmiastowo wsadzony do aresztu śledczego, podczas gdy jego przyjaciel leżał z przestrzelonym kręgosłupem na sali operacyjnej w Szpitalu Wszystkich Świętych w Los Angeles. Po przedstawieniu zarzutów policjanci nie chcieli nawet słuchać jego wyjaśnień. Pozostali z przyjaciół dowiedzieli się o aresztowaniu Doub-C po około czterech godzinach, kiedy zaczęli dzwonić po szpitalach czy nie przywieźli kogoś o nazwisku Tones lub Ganley. Przyjaciele niewiedząc o co jest oskarżany Doub-C udali się do prokuratora Philips'a, który był znajomym ojca jednego z chłopaków z Grape - Anthony'ego Jester'a. Prokurator broniąc się tajemnicą zawodową nie powiedział im nic szczególnego, poza tym, że Charlton posiedzi około pięć lat za pomoc w ucieczce mordercy policjanta. Grupa ziomków z Grape starała się powiedzieć coś w tej sprawie o swym przyjacielu, lecz nikt nie chciał ich wysłuchać, każdy miał swoje zdanie na ten temat i niestety nie chciał poznać zdania innych.
Po miesiącu od wydarzenia doszło do rozprawy sądowej w Sądzie Stanowym w San Fierro, gdzie ogłoszono wyrok skazujący Charltona na dwa i pół roku pobytu w więzieniu stanowym De Morgan oraz późniejsze ograniczenie jego wolności na okres pięciu lat. W więzieniu miał odpracować pięć tysięcy dolarów na rzecz komendy policji w Los Angeles za uszkodzenie aresztu policyjnego malunkami na ścianach, które obrażały policję. Paczka przyjaciół z ulicy Grape postanowiła postarać się wyciągnąć Charltona z więzienia, aczkolwiek niestety ich fundusze nie były na tyle duże by pokryć koszty adwokata, który byłby w stanie wyciągnąć go z tego bagna, tak więc musieli znaleść sposób szybki i opłacalny na to, by uzbierać kilka tysięcy dolarów na adwokata znanego w całym Los Angeles, mowa o Harry'm Foster'ze. Żelazny Foster obronił proboszcza głównej plebani Los Angeles przed wyrokiem za próbę zabójstwa Anthony'ego McConaughey'a, czyli prawej ręki bosa irlandzkiej mafii, która trzęsła całą wschodnią częścią Los Angeles. Tym zdobył dobre mniemanie i sławę w Los Angeles na tyle, że Włoska rodzina mafijna postanowiła przyjąć go na miejsce swegho prawnika, dzięki czemu jest nietykalny w całym stanie California. Kiedy przyjaciele zawitali w jego rezydencji i poprosili o pomoc, on zainkasowałsobie piętnaście tysięcy dolarów, co tak na prawdę było wówczas kupą szmalu dla paczki z Grape. Bullet, po wyjściu ze szpitala na wózku inwalidzkim postanowił wziąć się za handel marihuaną, na czym zgarniał całkiem niezłą kasę jeżeli patrzeć na stan majątkowy sprzed kilku miesięcy. W tym samym czasie Charlton rzeźbił swoje ciało na więziennej siłowni i poznawał dość wpływowych ludzi, przynajmniej jeżeli chodzi o biznes uliczny. Po upłynięciu roku i trzech miesięcy bez dwóch dni Charlie odrobił grzywnę nałożoną na niego, a także napisał pismo o warunkowe wyjście z De Morgan. Sąd przychylnie rozpatrzył ten wniosek i po siedmiu dniach Charlie był już na wolności. Jego przyjaciele przyjechali po niego autami swoich rodziców, swoimi, a także pożyczonymi pod komisariat, skąd właśnie mieli odebrać Charlie'go. Charakter Charltona uległ strasznej zmianie podczas odsiadki, lecz jego przyjaciele także nie byli tacy sami jak niegdyś, przez co właśnie powstała między nimi jeszcze silniejsza więź niż przedtem. Na ulicy Grape zaczęło się robić bardziej ciasno, pojawiały się nowe twarze, które koniecznie chciały dołączyć do paczki przyjaciół, która nazwała się Insane Grape Street Families. Wszyscy z ferajny wiedzieli już, że nadchodzi dla nich nowa era, nowy czas, a także o wiele więcej problemów. Stali się oni tymi, którymi nigdy nie chcieli być - ulicznymi gangsterami reprezentującymi barwę dumy - purpurę, a także samych siebie jak i ulicę Grape.
W pierwszych tygodniach istnienia IGSF mieli wiele wydatków, każdy z nich chciał zarabiać grubą forsę, lecz logicznie rzecz biorąc było to niemal niemożliwe tak od razu. Na dzielnicy nigdy nie panowała zapisana hierarchia czy coś w tym stylu, tylko każdy z nich sugerował się szacunkiem wśród reszty. Taki szacunek mógł sobie wyrobić każdy poprzez między innymi malowanie graffiti, organizowanie dobrych, hucznych i głośnych imprez, oddanie dla dzielnicy, ale także poprzez sam charakter swej osoby. W tej organizacji nie było samych tępych czarnuchów, czy też biegających prawie nago ćpunów. Mieli bardzo proste zady, które tak na prawdę powinien znać i przestrzegać każdy kto posmakował podobnego im życia. Chociaż nie każdy z nich miał matkę narkomankę, to jednak wiedzieli, że ćpanie jest najgorszą rzeczą jaka może przyjść człowiekowi do głowy. Chociaż sami też nie stronili od kokainy, czy też marihuany, to jednak nietolerowali cracku, czy też heroiny. Tak samo tyczyło się zasad dotyczących kobiet, że chociaż nie każdy z nich miał ojca alkoholika, który katowałswoją żonę, to jednak wiedzieli, że kobiet nie należy bić i sami nie tolerowali tego.
Same ich codzienne zajęcia polegały na handlowaniu marihuaną oraz organizowaniem imprez, jednak tak było tylko do czasu. Gdy zarobki z handlu ganją i wynajmowaniu pokoi w swych mieszkaniach nie wystarczały im, wiedzieli że jeżeli poszło tak gładko z marihuaną, to i podobnie musi im pójść z bronią, tak więc Charlie uruchomił swe kontakty nabyte w więzieniu i załatwił kilka sztuk broni, z czego jedna tylko pozostała w organizacji, a dostał ją Bullet, ze względu na to, że w ten akurat dzień, kiedy broń przyjechała na Grape, miał urodziny. Broń rozeszła się równie szybko, lecz sami nie byli tacy głupi, by sprzedawać ją na swojej dzielnicy, tak więc weszli w porozumioenie z gangiem z Ganton, że im sprzedadzą te gnaty w zamian za nie zbyt duże pieniądze. Łatwy zysk uzależnia, więc zaczęli brać więcej broni, coraz częściej i coraz więcej na tym zarabiali, lecz tym razem już każdy z organizacji miał swój pistolet, który miał go obronić przed ewentualnymi kupcanmi, którzy mieliby być nieuczciwi lub też nazbyt odważni. Gang z Glen Park patrzył na tą całą sytuację z boku i z umiarem, z początku nic im to nie przeszkadzało, lecz z czasem IGSF zaczęło zabierać im klientów, a co za tym idzie i pieniądze, a za pieniędzmi idzie szacunek na ulicy - przynajmniej na South Central. Tak właśnie zaczęły się drobne groźby w kierunku IGSF ze strony Bloods'ów, lecz chłopaki w purpurze nie wystraszyli się ani jednej z tych przechwałek czy groźby, tak więc musiało tą drogą dojść do rękoczynów. Z początku szły w ruch tylko kije, pięści, łańcuchy, kastety i ogólnie broń biała, lecz kiedy IGSF dzielnie broniło swej dzielnicy - zaczęło się strzelanie do siebie na wzajem jak do kaczek. Jednak Charlie, jak i Bullet, czy każdy jeden inny z gwardii przyjaciół nie brał w tym udziału, jedynie żołnierze, którzy nie mieli tak na prawde nic do stracenia i potrafili oddać życie za dzielnicę, jak i swych przełożonych. Takim sposobem rozpętała się wojna między jednym z największych setów gangów z zupełnie świeżym, ale niemal równie dużym gangiem, Bloods przeciw IGSF!
Rywalizacja nie ograniczała się już teraz tylko do kiji bejzbolowych, lecz w ruch szły także pistolety maszynowe, porwania, czy podpalenia domów, barów, czy garaży. Jednakże wojna nie polegała tylko na wzajemnym wybijaniu ludzi, lecz także na tle artystycznym pod względem graffiti czy wzajemnie na siebie nagrywanych utworów hip-hop'owych, tak zwanych diss'ów. Największym bieefem w tym całym incydencie była wymiana słów pomiędzy Bullet'em i jednym z Bloods'ów - McCartney'em Bryan'em, zwanym Ripper. Cała potyczka pomiędzy nimi nie została zakończona ze względu na śmierć Ripper'a, który zginął podczas obławy policyjnej na Glen Park, gdzie zchwytano siedem osób i dwie zabito, lecz nie obyło się także od ofiar wśród policji, zginęło trzech policjantów, a pięciu zostało rannych, z czego jeden był w stanie krytycznym i zapadł w śpiączkę, z której nie wyszedł aż po dziś dzień.
Walki toczyły się niemal codziennie, niemal codziennie padały ofiary wśród gangsterów. W przeciągu całej wojny, która trwała prawie dwa tygodnie bez przerwy, codziennie o każdej niemal porze, zginęło pięćdziesiąt sześć osób, a sto jedenaście trafiło do szpitala z obrażeniami różnego rodzaju, zaczynając od złamań, kończąc na poważnych urazach.
Po tym okresie trzech tygodni, wszyscy najważniejsi ludzie obu organizacji spotkali się w miejscu neutralnym - centrum handlowe nieopodal szpitala wszystkich świętych. W tym miejscu nikomu nic nie groziło i było niemal pewne, że nikt nie jest tak pewny siebie i głupi bny wszczynać tam bójkę, nie wspominając o wyciągnięciu bronil. Na owym spotkaniu uzgodnione zostało przez Charlie'go i Trip'a - głowy Bloods, że następuje zawieszenie broni, gdyż wojna zaczęła ściągać na siebie oczy policji, a takżąe przynosiła więcej strat niż to wszystko warte. Poza zawieszeniem broni uzgodnili także podział dzielnicy Jefferson na rejony OGP i Bloods, gdzie i kto z nich miał prawo handlować narkotykami czy bronią. Tereny innych organizacji, czy też tereny neutralne pozostały bez podziału, tak więc tam mogli sprzedawaćnawet oboje, aczkolwiek rywalizacja tam także się pojawiała z czasem.
W ten sposób organizacje doszły do porozumienia, lecz wojna nie została zakończona, to było tylko zawieszenie broni, gdzie dissy, czy też pobicia za przejście przez cudzą dzielnicę nadal występowały, lecz nikt między sobą nie uzgadniał żadnych ustawionych walk, czy też nie sięgał po broń. Główną zasadą było teraz nie zabijaj jeśli nie musisz. Po incydencie na Glen Park, gdzie zginęło trzech policjantów w trakcie wojny gangów, patrole policji zaczęły się nasilać, prawie co pół godziny przynajmniej jeden radiowóz przejeżdżał przez dzielnicę.
Z czasem wybuchały nowe spory, lecz większość z nich i tak wygrywało IGSF, przede wszystkim dlatego, że stali się potęgą Los Angeles, jeżeli nie całego stanu California.
Po trzech latach od wojny, dokładnie w dwudzieste czwarte urodziny Charlie'go doszło do wjechania na teren Insane Grape St. Families przez C.R.A.S.H - specjalnego oddziału antyterrorystycznego, szkolonego do walki z gangami ulicznymi, takimi jak Bloods, Crips, IGSF, Mara Salvatrucha, czy Sureńos. Wszystie z tych orgnizacji przestępczych miały jedną wspólną cechę - brak zorganizowania i odpowiednich informacji na temat obław policyjnych, dzięki czemu C.R.A.S.H miał przewagę. Poza tym oddział antyterrorystyczny o którym mowa jest doskonale wyszkolony jeżeli chodzi o umiejętności strzelinicze, negocjacyjne, czy też samego zgrania zespołu. Było wówczas to wąskie grono ludzi, którzy wyłaniani byli z najlepszych policjantów w stanie California. Uczono ich obezwoadniać ludzi, strzelaćdo nich, rozmawiać z nimi, bronić sięprzed nimi. Ich zadaniem było zrobić poważny rozpierdol i złapać największe szychy dzielnic gangów, dzięki czemu przestępczość miała zmaleć. Jednakże ze względu na koszt jednej takiej wyprawy C.R.A.S.H, to były one organizowane dość rzadko, tylko w przypadku pewnej i stuprocentowej informacji o danym podejrzanym.
C.R.A.S.H pojawił się się o godzinie 9:00 na dzielnicy, na samym początku zaczęli od drobniejszych szych na dzielnicy, później zabrali się za Bullet'a i Charlie'go. Podczas tego wszystkiego nie zginęła ani jedna osoba w mundurze, jednakże z gangsterów zginęło sześć osób podczas stawiania oporu. Łącznie zaaresztowano sześćdziesiąt dziewięć osób i postawiono im oskarżenia o współudziały w pobiciach, morderstwach, kradzieżach, napadach, a także współpraca handlowa z członkami gangów, czyli tak zwane paserstwo. Wyroki padły od zawieszenia po nawet piętnaście lat do odsiadki w więzieniu o zaostrzonym rygorze - DeMorgan. Charlie bronił się jak mógł, dopóki jeden z funkcjonariuszy nie przestrzelił jego uda na wylot i nie upadł na ziemie zalewając chodnik bordową krwią wydobywającą się z rany w jego nodze. Co do Bullet'a- spękał, poddał się dobrowolnie odkładając broń i kładąc się twarzą do ziemi. Oboje wiedzieli bardzo dobrze, że nie mogło to wszystko wyjść tylko przez tych skurwysynów którzy obserwowali ich, wiedzieli, że ktoś musiał pójść na współpracę i opowiedzieć o wszystkim co wiedział funkcjonariuszom oczywiście zmieniając nieco niektóre wydarzenia...
Po trzech tygodniach spędzonych w areszcie policyjnym, Bullet oraz Charlie zostali odwiezieni do sądu stanowego w Los Angeles, gdzie zostali oskarżeni o kierowanie grupą przestępczą, posiadanie znikomej ilości chronickl'u(crack), a także posiadanie niezarejestrowanej broni bez pozwolenia. Obydwoje otrzymali taki sami wyrok - siedem lat więzienia, a także skazani na resocjalizacyjne prace więzienne na cel społeczny. Obydwaj cieszyli się jak dzieci kiedy usłyszeli ten wyrok, byli zadowoleni z tak niskiej kary. W myślach układali sobie scenariusze co by było gdyby odkryli także wszystkie inne sprawy w jakich brali udział. Teraz pozostało im dowiedzieć się kto był na tyle odważny aby opowiedzieć o nich policjantom.
Od razu po rozprawie zostali przewiezieni do stanowego więzienia DeMorgan, gdzie mieli odsiedzieć swoje złe uczynki.
Czas w więzieniu każdemu idzie tak samo - bardzo powoli. Nie ma tam bowiem żadnych kobiet, o kokaine czy nawet marihuane jest bardzo ciężko, co łączy się z tym, ze nawet od tego są bardzo odtrąceni. Sami Charlie i Bullet postanowili zająć się biznesem narkotykowym, by poznać nowe znajomości i zaczerpnąć trochę uroków z dawnej wolności. Pieniądz w DeMorgan ma bardzo dużą wartość, strażnicy większość zielonych zabiera podczas rewizji pokoji, czy nawet przy samym przeszukaniu. Jednak jak to powiedział Bullet - Nie ma możliwości by nas mogli zblokować z handlem. - Tak też było na prawdę. Obydwaj postanowili zrobić za pomocą ognia i kilku hermetyków, jeden duży worek, w którym trzymali by towar i same dolary - wrzucone do toaelty i przyczepione na małym sznurku do krawędzi muszli. Jednak nie tylko oni chcieli handlować narkotykami, ponieważ przeciwna grupa mężczyzn spod celi, latynosi także rozprowadzali towar po wszystkich więźniach w DeMorgan i mieli tylko jedną wpadkę przez siedem lat handlu. Dziwiło to nie jednego, ale nie Charliego - wiedział dokładnie co trzeba zrobić, więc wybrał pewnego latynosa z tak zwanej "frajerni", czyli oddziału w którym przesiadują ludzie, którzy chodzili na współpracę. Następnie po załatwieniu materiału na egzekucje - zabił go na środku siłowni, w martwym punkcie kamer, który znajdował się przy zielonym worku treningowym znajdującym się na górnym rogu prawego kątu. Zadźgał go zaostrzoną szczoteczką do zębów wbijając mu ją pod żebra siedmiokrotnie. Latynosom zaimponował ruch Charliego i Bullet'a, chcieli się z nimi poznać i połączyć swoje siły w jedność, by zgarnąć jeszcze więcej szmalu. Cały interes miał być zrobiony po cichu, aby inni więźniowie nie nabrali uprzedzeń do swych kolorów skóry, którzy z odwiecznym wrogiem chcą się zakumplować i wejść w interes. Jednak pomimo przytaknięcia przez Charliego i Bullet'a, to i tak plotka poszła w ten sam dzień co układ i całe więzienie wiedziało co oni zrobili, a o dziwo spodobało się to więźniom i powstały nowe grupy połączone w latynosko-afrykańską krew z Ameryki, która w najbliższym czasie stała się potęgą....
Po pół roku Charlie i Bullet byli władcami więzienia, latynosi wyszli w tym czasie na wolność i biznes został przejęty przez ekipę z Grape, lecz jeszcze wtedy nie stworzyły się takie podziały na wyznawców dawnych zasad i zasad newschool'owych, czyli braku podziału na rasy tak w dużej mierze biorąc. Stworzył się wewnętrzny konflikt między wyznawcami rasowych podziałów i ich braku. Wszystko jednak nie wędrowało w zbyt dobrą stronę, aczkolwiek mimo wszystko można było łatwo odkręcić, wystarczyło puścić odpowiednią plotkę w cele. Stwierdzili oboje, że powiedzą, ze to latynosi byli ich pachołkami i się podporządkowywali im, więc interes był klawy jeżeli chodzi o wyznania rasowe. Jeżeli patrzeć na to z innej strony, to zachowali się wobec nich nie fair, aczkolwiek mimo wszystko według nich było bardzo warto, tym bardziej, że i tak nie mieli nic do stracenia. Reszta dni w więzieniu była już pryszczem, zarabiali tylko pieniądze, a nie wpadli ani razu z niczym, potrafili panować nad klientami i mieli siłę persfazji, która tak na prawdę czyniłą znaczną rolęw tej kłótni....
Nadszedł ten dzień - dzień wyjścia na wolność, o godzinie 8:00 mieli zostać wypuszczeni przed mury DeMorgan, tak też się stało. Czekali z niecierpliwością na ten dzień i wiedzieli, że musi być warto. Niestety nie poznali nikogo, kto mógłby mieć jakiekolwiek znajomości w pobliżu, tak więc musieli iść pieszo do najbliższej wioski, a w sumie małego miasteczka - Cansit, które znajdowało się na północ od samego więzienia. Tam poprosili o transport jednego z młodych ludzi tam mieszkających. Chłopak był czarnoskóry i wyglądał na człowieka, który potrafiłby sobie poradzić na dzielnicy w Los Angeles. Więc zgodnie z planem zreaktywowania Insane Grape Street Families, ekipy z Grape Street! Tak właśnie dotarli na miejsce w którym teraz się znajdują...
Kultura danej organizacji to nic innego jak ich obyczaje, poglądy, styl bycia i szczegółowe elementy każdej z grup gangów. Kultura IGSF jest kształtowana od nowa, więc jeszcze nie mają specjalnych odznaczeń swego stylu, aczkolwiek z pewnością jest to już barwa purpurowa, która od początku towarzyszy im w podróży przez trudy życia. Pewne jest także to, że nie ma tutaj panowania jednej osoby, gdyż każdy ma prawo głosu, kto nosi purpurową barwę, jednak egzekucje, a także jakiekolwiek werbowanie w szeregi purpury jest możliwe tylko i wyłącznie za zgodą Jamala jego ścisłego grona, które może zmienić się z dnia na dzień, jednak wyjście z tego grona, podobnie jak i z setu, jest możliwe tylko w plastikowym worku...
Original Gangster
* Jamal_Twain
Soldier
* Brak.
Outsider
* Brak.
Offline
Nowy użytkownik
Sorki za pomyłkę moja apli a aplikacje moja
Offline
Nowy użytkownik
Na tak! Pomógł mi pisać moja aplikacje na mafie a wiec teraz się ja pomogę jemu. Jestem na TAK
Offline